Kochać siebie – chrzanić resztę
Założę się, że na pytanie „czy kochasz siebie?” uruchamiasz całą lawinę refleksji i kolejnych pytań. Czy musisz kochać siebie? Nic nie musisz! Nakazy i powinności zmuszają Cię do dostosowania się do ustalonych przez kogoś granic. Skupiając się nadmiernie na cudzych granicach ryzykujesz, że z dnia na dzień będziesz coraz bardziej interesował się tym aby nie przekraczać tych granic, niż samym sobą. A karta jest wysoka, bowiem ryzykujesz utratę własnych marzeń, pragnień, wiary we własne siły, kontaktu z własną intuicją, swoimi talentami, zasobami i zaufania do siebie.
Co zyskujesz wykazując pozytywne zainteresowanie swoją osobą?
- poznajesz siebie (swoje zasoby, swoje atuty i talenty, swoje mocne i słabe strony) i zaczynasz doceniać, a więc wpływasz na poczucie własnej wartości,
- zwiększasz otwartość na swoje myśli, uczucia, a więc rozwijasz swoją autentyczność, zgodność ze sobą,
- poprzez zwiększenie zrozumienia siebie rozwijasz swój spójny obraz, zwiększasz swoje szanse na rynku, i wiele innych.
Być może kochanie siebie ogranicza się do stworzenia własnego systemu wspierających przekonań. Ja, w miłości do siebie, wolę widzieć szacunek i zaufanie do życia oraz gotowość na korzystanie ze swoich zasobów, talentów i mocnych stron.
Miłość, czy egoizm?
Co Ci przychodzi pierwsze na myśl kiedy myślisz o miłości do siebie? Egoizm, narcyzm, brak empatii? To tylko kategorie cech niepożądanych przez wspólnoty. Dla życia jakiejkolwiek grupy potrzebne jest poczucie bazowego bezpieczeństwa jej członków i to właśnie mają zapewnić wewnętrzne kodeksy wartości. A czym innym jak nie mini kodeksem jest akceptowanie i nieakceptowanie pewnych cech?
Wartości wspólnotowe nierzadko biorą górę nad naszymi indywidualnymi potrzebami. Ba! Sami z nich rezygnujemy! System grupowy sam w sobie jest głupi i jemu (systemowi) wisi czy jesteś szczęśliwy, czy nie! Ryzyko wykluczenia systemowego działa skutecznie demotywująco, aby otwarcie wyrażać szacunek i miłość do samego siebie, prawda?
Kiedy kochasz siebie…
Kochasz siebie jeśli czujesz się w zgodzie z tym co jest w Tobie; w zgodzie z tym co się pojawia w otoczeniu w związku z tym co jest w Tobie; w zgodzie z tym jak reagujesz i jak zostajesz odbierany; w zgodzie z tym jak otoczenie reaguje na Ciebie i Twoje potrzeby itd. Kochasz jeśli pozwalasz się temu wszystkiemu rozwijać bez względu na to czy to się innym podoba czy nie. Kochasz, jeśli korzystasz ze swoich talentów i czynisz z nich piękno, które się rozprzestrzenia.
I właściwie, to nie ma znaczenia co czujesz. Wszystkie odczuwane emocje są w porządku. Możesz czuć spokój i wdzięczność tak samo jak lęk i niepokój; radość, tak samo jak złość. Na tym właśnie polega akceptowanie siebie.
Choćbyś skończył tysiące kursów i terapii – daj Boże abyś nadal pozostał człowiekiem i nadal odczuwał ludzkie emocje. Owszem – już nie zaleje Cię tsunami uczuć; będziesz bardziej świadomy motywów swoich uczuć; będziesz bardziej pewny tego, co powinieneś zrobić, a od czego się powstrzymać. Obyś tylko nadal coś czuł. Uczucia są ludzkie i dopóki nie zajmiemy etatu Pana Boga (albo ameby), dopóty będziemy będziemy je odczuwać. To co robimy pod wpływem emocji jest zupełnie inną sprawą…
Ufać sobie
Jeśli uważasz, że wszystko co się w Tobie dzieje jest OK i nie dajesz się ponieść temu co Ci mówią inni, to czujesz się bezpiecznie z samym sobą bez względu na to co czujesz. Aha, tylko problem z ufaniem sobie jest taki, że jeśli podejmiesz błędną decyzję, to nie możesz winić nikogo innego. Na tym polega odpowiedzialność za własne czyny – odpowiedzialność za to czy w swoim życiu idziesz za samym sobą i swoimi największymi wartościami i mocnymi stronami, czy też za tym co ci się wydaje. No chyba, że Twój wewnętrzny przymus cały czas każe Ci być coraz lepszym. Wtedy pewnie rzadko będziesz sam siebie akceptować, bo nigdy nie będziesz takim jakim chcesz być. Wtedy zawsze będzie ci źle z tym w czym jesteś dobry. Zawsze będziesz chciał umieć coś innego niż to co ci naturalnie przychodzi. Zawsze będziesz podciągać niedobory i równać do średniej. Zawsze będziesz chciał być lepszy niż to w czym jesteś najlepszy, bo nawet talenty to dla ciebie za mało.
Jeśli tak, to biegnij sobie jak koń za marchewką zawieszoną na dyszlu. Ja w tym czasie nacieszę się bezczelnym lenistwem, z domieszką poczucia winy i wewnętrznego buntu ale przesyconym spokojem i błogością.
No Comments